Przejdź do głównej zawartości

Czy da się współgrać z osobami wychowanymi w innej kulturze?

Jedziesz za granicę na wakacje, albo może przeprowadzasz się gdzieś na stałe. Poznajesz nowych ludzi oraz obserwujesz zwyczaje panujące w owym społeczeństwie. Wszystko jest fajnie, aż do pewnego momentu, w którym orientujesz się, że ci ludzie są jacyś dziwni. Mężczyźni całują się w policzki na powitanie, ktoś mlaska przy jedzeniu. Z drugiej strony to oni patrzą na ciebie krzywo gdy ściągniesz buty wchodząc do czyjegoś mieszkania albo gdy przytrzymujesz obcej osobie drzwi. W tym momencie, cieszysz się, że już niedługo urlop dobiegnie końca, a ty wrócisz do domu. Gorzej jeśli się tam przeprowadziłeś. Co wtedy? Myślisz sobie, że dłużej już tam nie wytrzymasz.

Gdy przeprowadziłam się do Stanów czułam się mniej więcej w ten sposób. Ludzie zachowywali się w dziwny sposób, szczególnie, że mieszkam w okolicy, w której żyją osoby z wielu, wielu kręgów kulturowych. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, czy to jest w ogóle możliwe, aby dogadać się z tymi wszystkimi ludźmi, którzy są wychowywani w zupełnie inny sposób? 
Najczęściej dzieje się tak na wskutek zjawiska zwanego szokiem kulturowym, który dzieli się na cztery etapy. Pierwszym jest tak zwany etap miesiąca miodowego. Wówczas uwielbiamy wszystko co związane z nową kulturą, chcemy ją poznawać i przynajmniej przez chwilę być jej częścią. Druga faza to etap frustracji. Wtedy właśnie uświadamiamy sobie, że ten kraj jest jakiś dziwny, tęsknimy za naszymi zwyczajami, a wszystko tutejsze nas zwyczajnie strasznie irytuje. Często też stereotypozujemy. Trzecim etapem szoku kulturowego jest etap dostosowania i dopasowywania się, w tym momencie zaczynamy się godzić z pewnymi zachowaniami obowiązującymi w innym państwie. Ostatnim krokiem jest faza akceptacji. W końcu pomimo tego, że widzimy różnice pomiędzy dwoma kulturami umiemy zaakceptować nową kulturę albo nawet "przełączać się" między nimi. Jeśli jesteśmy ofiarami szoku kulturowego, po pewnym czasie powinniśmy się więc dostosować. Warto dodać, że czasami możemy ominąć poszczególne etapy i przez cały czas być podnieconym zmianami i innością obcego narodu lub możemy przyjechać od razu źle nastawieni.

Co jeśli to nie to? Albo jeśli w naszym wypadku faza druga zdecydowanie się przeciąga? Osobiście długo nie mogłam się pogodzić z przeprowadzką za ocean. Denerwowało mnie wiele rzeczy. Jedną z moich lekcji był właśnie angielski dla obcokrajowców, więc większość moich znajomych pochodzi z Azji. Strasznie mnie irytowało to, że na przykład dla wielu z nich przytulenie się z koleżanką na powitanie to coś dziwnego, no bo dla mnie to przecież najzwyklejsza czynność, więc o co im chodzi. O ile jeszcze przytulenia z dziewczynami były ok, to na te z chłopakami ludzie patrzyli się bardzo dziwnie. Inny przykład, który bardzo mnie denerwował to gdy ludzie pytali się mnie "How are you?", choć w praktyce nikogo to nie obchodziło. Było wiele różnych rzeczy, z którymi przez długi czas, bo około pół roku nie mogłam się pogodzić. 


Pierwsza faza: Jesteśmy strasznie rozemocjonowani i podekscytowani. Wszystko jest świetne i najlepsze. Staramy się uczyć wszystkiego tego, co nowe.
Druga faza: Zaczynamy zauważać słabe strony nowej kultury. Rzeczy, które nam się najpierw podobały, teraz nas irytują. Jakim cudem ja tu w ogóle przetrwałem/łam tak długo?! Chcę wracać do domu!
Faza trzecia: Powoli dostosowujemy się do nowej kultury, nawet jeśli coś nas denerwuje, nie przykładamy do tego już takiej wielkiej wagi. Zaczynamy godzić się z obowiązującymi tu zasadami.
Faza czwarta: Jesteśmy już przystosowani do obcowania z wcześniej obcą nam kulturą. Potrafimy przełączać się między dwoma kulturami, a nawet doświadczać szoku kulturowego, wracając do państwa naszego pochodzenia.




Potem jednak odkryłam, że w każdej kulturze jest coś, czego możemy się nauczyć, a jeśli czegoś nie lubimy, wystarczy po prostu ładnie się uśmiechnąć, a następnie zapomnieć i olać. Wtedy życie staje się o wiele łatwiejsze. I tak, na przykład, teraz pytanie się o to, jak się czuję traktuję jako dłuższe cześć. Moje najbliższe przyjaciółki poznane w Stanach to Japonka, Hinduska, żyjąca pół życia w USA i pół w Stanach, oraz Indonezyjka chińskiego pochodzenia, przy takiej mieszance ludzi nie da rady obrażać się na czyjeś zwyczaje. Dlatego też teraz, gdy ktoś kogo poznaję zachowuje się w dziwny sposób po prostu uznaję to za kulturową formę obowiązującą w jego kręgach. Starajcie się nie zwracać uwagi na to, co was denerwuje w danej społeczności, a myślcie o tym czego możecie się od nich nauczyć.

Pamiętajmy, że przebywając wśród ludzi z różnych kultur uczymy się nowych rzeczy, próbujemy nowej, czasem zupełnie innej kuchni, wiemy jak dogadywać się z innymi, a co najważniejsze rozwijamy się, otwieramy na inność i poszerzamy swoje horyzonty.

Obecnie potrafię się przerzucać z jednej kultury na drugą, a nawet zauważam wady zachowań uważanych za normy w Polsce. Wciąż jednak, pomimo tego, że mieszkam w Kalifornii już półtora roku, bywa i tak, że pewne zachowania nadal mnie niesamowicie denerwują. Staram się jednak nie przejmować i poszerzać tylko to, co podoba mi się w danej kulturze :)

To tyle na dzisiaj ode mnie, mam nadzieję, że jeśli pojedziecie za granicę pozostaniecie w pierwszej fazie szoku ;) A jeśli już mieliście przygodę z inną kulturą, jak Wam poszło dostosowywanie się do tamtejszych zwyczajów?

~ Julia

Komentarze